Niedawno, po blisko trzech latach, znów byłem w odwiedzinach w schronisku w Czartkach. Pierwsze z czym się spotykamy, będąc w pobliżu, to smutne "wołanie" dziesiątki psów spragnionych kontaktu z człowiekiem.
Wchodząc na teren schroniska dopadła mnie melancholia, zdecydowana większość z tych psów patrzyła smutnym wzrokiem, jakby chciały powiedzieć "weź mnie, będę grzeczny". Niektóre z nich jednak nie mają już nadziei na normalne życie, zbyt długo przebywają w "psim więzieniu". Pogodziły się ze swym losem, pomimo samotności, zimna i głodu. Pomimo starań właścicieli, pracowników i wolontariuszy schronisk, nie są oni w stanie zapewnić wygód i wystarczającej ilości czułości, tym wszystkim zwierzętom.
Wiele z nich miało kiedyś dom, rodzinę, były one świątecznym prezentem. Jednak zainteresowanie minęło wraz z upływem atmosfery świąt, bądź nadejściem wakacji. Niechciane, zbędne, kłopotliwe, często pozostawiane są same sobie na obrzeżach miast czy wsiach. Daleko od domu, by nie wiedziały jak do niego wrócić. Na wszelki wypadek jeszcze przywiązane do drzewa…
Mieszkańcy przytuliska w Czartkach, pomimo wielu krzywd ze strony człowieka, nadal domagają się ludzkiego zainteresowania, prezentując swoje wdzięki każdemu, kto zbliży się do ich kojca. Atmosfery w schronisku nie da się opisać, warto samemu zobaczyć. Każdy z nas może pomóc przetrwać psiakom, ciężki zwierzęcy los "w więzieniu". Wystarczy przekazać na potrzeby schroniska worek karmy lub stary koc do ogrzania w mroźne, zimowe noce. Jednak największą pomocą dla czworonogów jest adopcja, danie im własnego kąta, miski, zainteresowania. Z własnego doświadczenia wiem, że taki członek rodziny odwdzięczy się za danie nowego życia.