Artur Andrus, poeta, autor piosenek, kabareciarz, człowiek radia i estrady oraz dziennikarz, którym został…. z lenistwa. Na spotkanie z gościem przybyły tłumy.
Ogromnym powodzeniem cieszyło się spotkanie z Arturem Andrusem, który do Zduńskiej Woli przyjechał na zaproszenie Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Jerzego Szaniawskiego. Ludzie zajmowali każdą wolną powierzchnię sali widowiskowej domu kultury, siadano na korytarzu, schodach.
Spotkanie z Andrusem poprowadziła Edyta Kulda. Gość opowiedział o swoim życiu i karierze, a także wiele anegdot. Z wykształcenia jest dziennikarzem, jak mówił z lenistwa. Na kierunek dziennikarstwa dostał się od razu, więc uznał, że na inne studia już nie będzie zdawał. Nie żałuje, bo praktyka dziennikarska spodobała mu się. - Chciałem pracować w telewizji, bo pomyślałem sobie, że wszystkie ciotki w Bieszczadach będą szczęśliwe - dowcipkował, jednak telewizja nie okazała się tak atrakcyjna i zapałał miłością do pracy w radio.
Z publicznością podzielił się anegdotą pierwszego wywiadu "na zaliczenie". Rozmawiał z Wojciechem Młynarskim, którego zawsze chciał poznać. Pytania były rymowane, w tym tym samym rytmie otrzymał odpowiedź. Nagrany wywiad tak się spodobał, że otworzył mu drzwi do pracy w Programie 4 Polskiego Radia.