Start drugiego etapu 25. Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków przygotowano w Zduńskiej Woli. Ścigali się nie tylko dorośli, ale i dzieci.
Od popołudnia do wieczora główna ulica Zduńskiej Woli była zamknięta z powodu przejazdu kolarzy. Nim jednak pojechali dorośli między sobą zmierzyły się dzieci w mini wyścigu.
- Wystartowało 19 zawodników w czterech kategoriach i różnych dystansach. Widać było, że duch walki jest ogromny, dzieciaki jechały bardzo szybko - mówi Robert Płuciennik zajmujący się mini wyścigiem. Mini wyścig jest zazwyczaj tylko wstępem do dalszej kariery sportowej małych zawodników.
Po godz. 18 na metę wjechali starsi kolarze, którzy najpierw wystartowali w wyścigu honorowym jadąc przez Zduńską Wolę a później skierowali się na metę, którą wyznaczono w Sieradzu.
Drugi etap 25. Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków wygrał Kamil Gradek z grupy BDC, który tym samym objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Drugie miejsce ponownie zajął Holender Johin Ariesen z grupy Metech TKH, wyprzedzając dosłownie o centymetry Konrada Dąbkowskiego z Active Jet.
- Raz się wygrywa, a raz przegrywa - stwierdził lakonicznie Dąbkowski, który stracił koszulkę lidera.
Za to Gradek tryskał humorem i szampanem, obficie mocząc trunkiem stojących najbliżej stojących podium. Dyrektor sportowy BDC Grzegorz Gronkiewicz mocno przemoczony tłumaczył. - Przyjęliśmy taktykę, że na pięć kilometrów przed metą siadamy na czoło peletonu całą drużyną i po pierwszym okrążeniu na rynku, gdy pozostanie kilometr do finiszu czterech zawodników zwalnia, i przytrzymuje na chwilę całą grupę. Kamil wraz z Pawłem Bernasem mieli do końca jechać po zwycięstwo. Wiedziałem, że oni potrafią to zrobić. Gdy się ma dobrych kolarzy można przygotowywać skuteczną taktykę - mówił.
Bernas wyprowadził na ostatnią prostą Grądka i nie mieli szans na dogonienie zawodnika BDC, który do sprinterów się nie zalicza. - Ostra jazda po bruku była bardzo ryzykowna, ale kto nie ryzykuje ten nie wygrywa. Przed dwoma laty poznaliśmy już trudy walki w Sieradzu, więc wiedzieliśmy jak pojechać - dodawał.
Na płaskim i szybkim etapie kolarze przekraczali nawet 60 km/h, dlatego ucieczki były skazane na porażkę z rozpędzonym peletonem, połykających kolejnych śmiałków. Nie dali rady nawet Łukasz Bodnar z Active Jet z Ukraińcem Anatolijem Paktuszowem z ISD Continental, którzy na kilkanaście kilometrów przed metą mieli nawet 30 sekundy przewagi. Na dojeździe do mety peleton znów się połączył zostawiając nielicznych maruderów.