Burzliwie minął weekend dla kilku rodzin, u których dochodziło do awantur. Interweniować musiała policja.
W sobotę 45 minut po północy policjanci pogotowia interwencyjnego zostali wysłani przez dyżurnego na interwencję domową przy ulicy Łaskiej. Mieszkaniec tej ulicy zgłosił mu, iż z okna na parterze lecą na chodnik garnki. W mieszkaniu tym doszło do awantury. Policjanci, gdy dojechali pod wskazany adres weszli do mieszkania w bloku. Panował tam bałagan, na podłodze leżały potłuczone butelki, wazony, talerze. Zastali w nim 39-letnią lokatorkę, która oświadczyła, że podczas imprezy alkoholowej pomiędzy nią a jej partnerem doszło do awantury. Jej partner zniszczył mieszkanie i wyszedł z domu. Nie chciała jednak podać danych personalnych "mężczyzny. Nie żądała również pomocy medycznej.
W niedzielę natomiast pogotowie policyjne zostało wezwane do interwencji przy ulicy Getta Żydowskiego. Gdy stróże prawa weszli do mieszkania okazało się, że doszło tam do kłótni małżeńskiej. Jak się dowiedzieli policjanci, chodziło o różnicę zdań w kwestii… wychowywania dziecka. Policjanci porozmawiali z 40-letnim mężczyzną i jego 41 -letnią żoną stosując porady w celu rozwiązania problemu. Małżeństwo doszło do porozumienia. Na tym interwencje zakończono.
Do kolejnej interwencji doszło w domu przy ulicy Przejazd w niedzielę o godzinie 0:30. 43-letnia zduńskowolanka zgłosiła awanturę nietrzeźwego męża, który wyrzucił ją z mieszkania. Faktycznie funkcjonariusze zastali kobietę na podwórku. Gdy weszli do posesji stwierdzili, że jej 44-letni mąż będąc w stanie nietrzeźwym jest agresywny, ubliża zgłaszającej używając słów wulgarnych oraz jest silnie pobudzony. Policjanci zabrali mężczyznę do komendy. Zduńskowolanin miał w organizmie prawie trzy promile alkoholu. Spędził noc w policyjnym areszcie. Notatki z interwencji trafią do dzielnicowych w celu sprawdzenia dokładnych przyczyn tych konfliktów rodzinnych.