Okazyjnie kupiony przez MOSiR autokar okazał się bublem. Radny Andrzej Dutkiewicz nie ma wątpliwości, że sprawa powinna trafić do prokuratury.
Autobus kupił poprzedni zarząd MOSiR 7 lutego 2014 roku. Wydano wtedy 47 tys. 300 zł, po ponad roku okazuje się, że jego wartość nie przekracza 12 tys. 200 zł, a stan techniczny nie pozwala na jego użytkowanie. Według obecnej prezes MOSiR nieopłacalna jest też naprawa, dlatego spółka chciała go sprzedać. Bezskutecznie.
-Wartość autobusu w kwietniu tego roku została oszacowana przez rzeczoznawcę na 23 tysiące złotych. Jesteśmy po trzech przetargach, w ostatnim kwota została pomniejszona do 12 tysięcy złotych. Wpłynęły dwie oferty, natomiast są one znacznie niższe niż chcieliśmy uzyskać - mówi obecna prezes MOSiR Anna Dyrgoń-Białowąs. -W związku z analizą kosztów i przychodów z funkcjonowania tego autobusu zdecydowanie decyzja o sprzedaży jest korzystniejsza dla spółki. Naprawa została wyceniona na około 7 tysięcy złotych plus dodatkowe koszty związane z licencją i ubezpieczeniem to suma około 10 tysięcy złotych, aby autobus w ogóle dopuścić do użytkowania - dodaje.
Wyjaśnienia okoliczności kupna autobusu domaga się radny Andrzej Dutkiewicz, który w tej sprawie złożył też interpelację.
-Dla mnie jest to sprawa do prokuratury. Czy nie wydaje się państwu dziwne, że autobus zakupiony w lutym zaczyna jeździć dopiero pod koniec kwietnia? Ja odpowiem, to był gruchot, który nie jeździł. Jego ledwo przyholowali pod MOSiR. Gdy ja go zobaczyłem, a jestem działaczem sportowym i trenerem, to się za głowę złapałem, że jak można taki szwindel robić. Nie wiem kto sprzedawał, ale musiał być najszczęśliwszym człowiekiem, gdy się go pozbył - mówił na ostatnich obradach radny Dutkiewicz.
W odpowiedzi na złożoną interpelację dotyczącą szczegółów konkursu ofert na zakup autobusu radny nie dowiedział się wiele. Spółka nie potrafi przedstawić żadnych dokumentów.
-Nie dokonano nawet konkursu ofert. To się w głowie nie mieści, jak można kupić autobus za około 60 tys. zł brutto i nie zrobić nawet konkursu ofert. Nie ma żadnej dokumentacji - bulwersował się radny.
Prezydent zapowiedział podjęcie korków, aby sprawę dokładnie wyjaśnić.