Dwanaście potraw na stole, sianko pod obrusem, czekające krzesło na niespodziewanego gościa i rodzinny gwar życzeń przy choince - to obraz bez, którego trudno wyobrazić sobie Wigilię i święta Bożego Narodzenia. Nie wszyscy mogą tego doświadczyć, a niektórzy mają inne pomysły na spędzenie świątecznego dnia.
Szał domowych porządków, gonitwa po sklepie w poszukiwaniu prezentów i najlepszych produktów na wigilijne potrawy, a potem jeszcze długie godziny spędzone w kuchni, aby niczego nie zabrakło i smakowało, no właśnie, po domowemu. Ilu z nas myśli o tym przed świętami z przerażeniem?
-Ja sobie nie wyobrażam, że mogłoby być inaczej. Oczywiście, mogę iść na łatwiznę, przecież teraz jest wszystko. W restauracji mogę zamówić gotowe, w cukierni kupić ciasta, ale po co? Kilka lat temu zmieniłam całe spojrzenie na te przedświąteczne przygotowania. Z dziećmi piekę pierniczki i dobrze się bawię, z mamą, siostrą albo teściową, bo to różnie wygląda, dzielimy się obowiązkami lub spotykamy wcześniej w babskim gronie i wspólnie pichcimy, a przy okazji możemy spędzić wspólnie czas. Chyba na tym to polega, abyśmy w święta spędzali wspólnie czas - mówi Alina. -Panowie też mają swoje zadania - wytrzepią dywan, przyniosą choinkę. Każdego roku nie mogę się doczekać tych świątecznych przygotowań i później wspólnego świętowania przy stole - dodaje.
Ferwor przedświątecznych przygotowań można docenić, gdy ich zabraknie. Przekonała się o tym Iza, która tuż przed Bożym Narodzeniem musiała pojechać do pracy zagranicę. Była tam z koleżanką, jednak świątecznej magii zabrakło…
-Świąt w ogóle się nie odczuło. Pracowałyśmy we Wigilię, pierwszy dzień świąt i drugi. Pamiętam jak dziś, we Wigilię wróciłyśmy może o godzinie 17, czy 18 i nawet nie przyszło nam do głowy, aby cokolwiek przygotować, zjeść jak w domu. Zrobiłyśmy makaron z kurczakiem - opowiada Iza. -Kolejnym razem miałam już jakiś znajomych i wtedy stwierdziliśmy, że trzeba chociaż zrobić jakiś zarys domowej wigilii. Przygotowaliśmy tradycyjne dania, a każdy był z innego rejonu Polski, więc było urozmaicenie. Była choinka, prezenty, uroczysta kolacja i trochę świątecznej atmosfery - wspomina.
Będąc na obczyźnie tęsknota za najbliższymi, za tym co znamy, zwłaszcza w okresie świąt nasila się.
-Pamiętam jak dzwoniliśmy z życzeniami do domu. Każda z nas była zapłakana, płakałyśmy jak bobry. Na siedem lat byłam raz w domu w święta. Pamiętam jak po czterech latach przyjechałam na Boże Narodzenie, była najbliższa rodzina i gdy się dzieliliśmy opłatkiem, pamiętam to, to płakałam, emocje były tak duże, nie mogłam wypowiedzieć życzeń - mówi zduńskowolanka.
Czasami chcemy uciec od tradycji - wyjeżdżamy w góry, nad morze, a czasem zagranice, gdzie ciepło. Moja kolejna rozmówczyni znalazła złoty środek -nie uciekła od stołu, ale też nie zrezygnowała z tego co lubi na co dzień - rowerowych wypraw. W świąteczny dzień towarzyszył jej narzeczony i znajomi, którzy podzielają pasję pary.
-Była ładna pogoda, spotkaliśmy się przed Wodzieradami i zrobiliśmy rundkę. Rodzina się dziwiła - jak to, w święta? Na rower? Przecież jest zimno - mówili, ale dla mnie to też sposób do świętowania. Gdy wróciliśmy byliśmy tak głodni, że wszystko co było na stole smakowało lepiej, była to najsmaczniejsza kolacja - przypomina sobie Kinga.