Ogromne uznanie dla klasy muzyków, którzy dzielnie znieśli chłód sali i początkowo nadmierną egzaltację niektórych słuchaczy niemogących opanować odruchu bicia braw po zakończeniu części składowej utworu. Wypadło nie najgorzej. Audytorium nie było znudzone, mimo że na repertuar składały się utwory muzyki współczesnej. Artyści ani przez moment nie dali poznać, że grają inaczej niż u siebie, gdzie goszczą bardziej wyrobioną publiczność. Nie wiem, jak państwu, ale jedyne, co mnie raziło, to ruchome obrazy wyświetlane podczas Transformacji. Tańczące koparki z tym podkładem (nie węglowym, lecz muzycznym) przywodziły mi na myśl filmy z mechagodzillą. Wyglądało to, jak instrukcja działania kopalni odkrywkowej. A już zupełnie inaczej było podczas bisu, kiedy ostatnia część utworu wykonania została już bez kina objazdowego zupełnie inne wrażenie, kiedy można samemu przeżywać, jak przy pomocy dźwięków dociera do nas wielkość przyrody i małość człowieka.
0Jestem przeciw!
Jestem za!
Zgłoś do moderacji