15 minut tzw "studenckiego", za wieloma ludźmi ciągnie się przez całe życie. Jak napisał słynny powieściopisarz horrorów Graham Masterton: "Lepiej spóźnić się na tym świecie, niż przedwcześnie zjawić się na tamtym", jednak w sprawie spóźnień do pracy, ta maksyma może powoli rrujnować przedsiębiorstwo, w którym pracujemy i które daje nam, bądź co bądź - utrzymanie. Swoją drogą ktoś, kto się nagminnie spóźnia, nigdy nie widzi w tym problemu. Ktoś, kto nie robi tego nigdy, nawet kilkuminutowe spóźnienie może wywołać u takiej osoby ogromne poczucie winy.
Tak samo jest w drugą stronę, czyli jeśli spóźnialski spotka spóźnialskiego, jakoś się dogadają. Gorzej sprawa ma się wtedy, gdy na spotkanie zjawia się spóźnialski z punktualnym. A jeśli jeszcze tym punktualny będzie nasz szef, to już może nastąpić katastrofa. Nie ma się co dziwić, marnowanie czasu pracy kosztuje słono, więc każdy normalny pracodawca liczy każdą minutę, ponieważ w skali roku, mnożąc to przez liczbę pracowników, mogą to być olbrzymie pieniądze.
Marnowanie czasu pracy
I nie tylko o spóźnienia to chodzi. Także nagminne wychodzenie na papierosa, aby się dotlenić, pooddychać świeżym powietrzem, a czasem nawet pretekstem może być częste wychodzenie do łazienki, czy "na zewnątrz, bo te jarzeniówki to tak psują oczy, że musowo trzeba je odciążyć". Gdyby zebrać w całość te zdarzenia i podliczyć je czasowo (pomoże nam w tym np. rejestracja czasu pracy), to praca jaką wykonuje pracownik, z ośmiu godzin mogłaby spaść nawet do sześciu. Jeśli takie zdarzenia mają miejsce sporadycznie, jest to do przełknięcia i szefowie przymykają na to oko szczególnie wtedy, gdy pracownikowi naprawdę "coś wypadło", lub jest on "prawie nie do zastąpienia". Jeśli natomiast spóźnienia i marnowanie czasu pracy na inne sposoby zdarza się często i nagminnie, może to pracownika wiele kosztować, począwszy od kar, a skończywszy nawet na zwolnieniu dyscyplinarnym z pracy. Spóźnialscy z natury (lub z urodzenia) niewiele sobie z tego robią. Po prostu znajdują inną pracę i zachowują się tak, jak do tej pory. Chyba, że w ich odprawie będzie odpowiednia notatka, informująca przyszłego pracodawcę o zwyczajach pracownika, którego chcą w dobrej wierze przyjąć do pracy, nie zdając sobie sprawy z tego, iż po takim przyjęciu, ich pieniądze będą spływać jak górska rzeka. Spóźnialscy mogą też mieć zły wpływ na innych pracowników - do tej pory pracujących rzetelnie. No, bo jak jemu wolno, choć jest tu nowy, to dlaczego nie mnie? Sprawa może nabrać tempa i narazić firmę nie tylko na straty, ale także na taki mały "bunt". Jak wiadomo jedno jabłko może zepsuć całą skrzynkę.
Jakie to straty?
Wszystko zależy od wielkości firmy, ilości pracowników i częstotliwości zdarzeń. Nie jest możliwe podanie konkretnej kwoty strat, bez uprzedniego podania konkretnej firmy. Jednak prawdą jest, że te 15 minut spóźnienia, plus inne przerwy w pracy (papierosek, łazienka, kawka, pogaduszki, śniadanie, drugie śniadanie, lunch itp.) mogą mieć znaczący wpływ na finanse firmy. Jeśli szef w porę nie zareaguje, może mieć problemy w późniejszym czasie.
Artykuł powstał przy współpracy z z firmą PTC SECURITY SYSTEMS dostawcą rozwiązań z zakresu rejestracji czasu pracy. Więcej na stronie firmowej http://biofinger.pl/